Cel dydaktyczny
Po przeczytaniu tego podrozdziału będziesz w stanie:
- Wyjaśnić, jak na recesję reagują ekonomiści neoklasyczni, a jak keynesowscy
- Zrozumieć, jakie są współzależności pomiędzy modelem neoklasycznym i keynesowskim
Proces poszukiwania złotego środka pomiędzy modelem keynesowskim a neoklasycznym można porównać do jednoczesnej jazdy na dwóch koniach. Kiedy artysta cyrkowy stoi na dwóch rumakach, mając jedną stopę na grzbiecie konia prawego, a drugą na grzbiecie lewego, ekscytacja widzów rośnie wraz z powiększającym się odstępem między zwierzętami. Współcześni ekonomiści wjeżdżają w przyszłość właśnie na takich dwóch koniach – jedną nogą stojąc na krótkookresowej perspektywie keynesowskiej, a drugą na długookresowym podejściu neoklasycznym. Zachowanie równowagi pomiędzy obydwoma sposobami analizy może wydawać się karkołomne, ale nie da się go uniknąć. Zarówno podejście keynesowskie, jak i neoklasyczne ma bowiem swoje mocne i słabe strony.
Krótkookresowy model keynesowski, podkreślający istotną rolę popytu globalnego jako źródła cykli koniunkturalnych oraz zakładający sztywność cen i płac, dobrze objaśnia przyczyny wielu recesji oraz wahania bezrobocia cyklicznego. Koncentrując się na krótkookresowych dostosowaniach produkcji do popytu globalnego, ekonomia keynesowska pomija jednak długookresowe determinanty wzrostu gospodarczego, które trzeba wziąć pod uwagę nawet wtedy, gdy gospodarka znajduje się na poziomie potencjalnego PKB i naturalnej stopy bezrobocia.
Model neoklasyczny, kładący nacisk na zagregowaną podaż, koncentruje się na podstawowych determinantach produkcji i zatrudnienia i jest przydatny przede wszystkim do analizy wzrostu gospodarczego i rynków pracy w długim okresie. Model neoklasyczny nie jest jednak szczególnie pomocny w wyjaśnianiu wahań bezrobocia w krótkim, kilkuletnim horyzoncie czasowym. W zasadzie nie jest też użyteczny, gdy gospodarka pogrążona jest w długotrwałej, głębokiej recesji, takiej jak Wielki Kryzys z lat 30. XX w. Ekonomia keynesowska postrzega inflację jako cenę, którą trzeba zapłacić za niskie bezrobocie, zaś dla ekonomistów neoklasycznych inflacja jest kosztem, który nie oferuje żadnych kompensujących korzyści w postaci niższego bezrobocia.
Makroekonomia nie jest jednak wyborem między poglądami jednej grupy ekonomistów, którzy są czystymi keynesistami, a poglądami grupy drugiej, czyli czystych neoklasyków. Wielu ekonomistów głównego nurtu wierzy w użyteczność zarówno podejścia keynesowskiego, jak i neoklasycznego. Robert Solow, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii z 1987 r., tak opisał to specyficzne podwójne podejście:
Myślę, że w krótkim okresie coś w rodzaju „keynesizmu” jest użytecznym sposobem analizy gospodarki, z pewnością lepszym niż cokolwiek „neoklasycznego”. W bardzo długich okresach odpowiedzi na interesujące pytania najlepiej szukać w ramach modelu neoklasycznego, zaś ujęcie keynesowskie byłoby znacznie mniej użyteczne. W perspektywie od pięciu do dziesięciu lat musimy złożyć nasz sposób rozumienia gospodarki w całość najlepiej, jak potrafimy, i poszukać modelu eklektycznego [łączącego podejście neoklasyczne i keynesowskie], który spełni oczekiwania, jakie przed nim postawimy.
Wielu współczesnych ekonomistów poświęca dużo czasu i energii na próby skonstruowania modelu, który łączyłby najbardziej atrakcyjne aspekty podejścia keynesowskiego i neoklasycznego. Możliwe jest zbudowanie złożonego modelu matematycznego, w którym popyt globalny oraz lepkie ceny i płace mają znaczenie w krótkim okresie, zaś w długiej perspektywie czasowej ceny, płace i podaż globalna dostosowują się w pełni do zmiennej sytuacji w gospodarce. Jednak opracowanie ogólnego modelu, który obejmowałby zarówno krótkookresowe ujęcie keynesowskie, jak i długookresowe ujęcie neoklasyczne, nie jest łatwe.
Do przemyślenia
Żeglując po nieznanych wodach – globalny kryzys finansowy i wywołana pandemią recesja z roku 2020
Czy polityka państwa realizowana w celu ustabilizowania gospodarki i rynków finansowych w okresie globalnego kryzysu finansowego była skuteczna? Wielu ekonomistów zarówno ze szkoły keynesowskiej, jak i neoklasycznej twierdziło, że tak, chociaż w różnym stopniu. Alan Blinder z Princeton University i Mark Zandi z Moody’s Analytics uważali, że bez aktywnej polityki fiskalnej spadek PKB w USA byłby znacznie większy niż 3,3% w 2008 r. i 0,1% w roku 2009. Oszacowali również, że gospodarka amerykańska straciłaby o 8,5 mln miejsc pracy więcej, gdyby rząd nie interweniował na rynku i nie realizował Programu pomocy dla zagrożonych aktywów (Troubled Asset Relief Program – TARP) w celu wsparcia branży finansowej i kluczowych producentów samochodów, takich jak General Motors i Chrysler. Carlos Carvalho, Stefano Eusip i Christian Grisse, ekonomiści Banku Rezerwy Federalnej, wykazali w swoim badaniu pt. „Policy Initiatives in the Global Recession: What Did Forecasters Expect?”, że po interwencji państwa osoby i instytucje opracowujące prognozy gospodarcze dostosowały swoje oczekiwania do nowej polityki państwa. Częściej przewidywali wzrost inwestycji w związku z niższymi stopami procentowymi wynikającymi z ekspansywnej polityki pieniężnej oraz przyspieszonym wzrostem gospodarczym będącym efektem polityki fiskalnej.
Model neoklasyczny można również wykorzystać, aby lepiej zrozumieć doświadczenia USA w zakresie polityki gospodarczej wdrożonej podczas wywołanej pandemią recesji w roku 2020. Jednym z najważniejszych zarzutów stawianych ekonomistom keynesowskim przez zwolenników perspektywy neoklasycznej jest to, że polityka rządu często zbyt wolno reaguje na pojawiające się recesje. Jednak po wybuchu pandemii rząd federalny zareagował naprawdę szybko, udzielając pomocy władzom stanowym i lokalnym, zwiększając ubezpieczenie dla bezrobotnych, pomagając firmom zmuszonym do zamknięcia działalności oraz wprowadzając czeki stymulacyjne w celu zwiększenia wydatków. Nie ma wątpliwości, że bez tej polityki skutki gospodarcze pandemii byłyby znacznie gorsze. Niektórzy ekonomiści twierdzą nawet, że rząd pomógł „za bardzo”. Ich zdaniem wysoka inflacja, jakiej doświadczyła amerykańska gospodarka od połowy 2021 r., jest spowodowana faktem, że realna produkcja rosła szybciej niż potencjalna. Teza ta jest w zasadzie akceptowana przez większość amerykańskich ekonomistów, spory budzi jedynie skala wpływu pomocy federalnej na stopę inflacji i oddzielenie czynników popytowych od podażowych (wzrostu kosztów wywołanego przerwaniem łańcuchów dostaw i wzrostem cen surowców energetycznych, do którego doszło w drugiej połowie 2022 r. w związku z przygotowaniami Rosji do napaści na Ukrainę). Skądinąd podobne argumenty pojawiają się w polskiej debacie dotyczącej strategii radzenia sobie z gospodarczymi skutkami pandemii koronawirusa.
Skupiając się na potencjalnym PKB zamiast na popycie krótkookresowym, zwolennicy modelu neoklasycznego podkreślają również zależność pomiędzy bieżącą sytuacją w gospodarce a możliwościami generowania wysokich stóp wzrostu w przyszłości. Od czasu uderzenia pandemii miliony pracowników pozostało poza rynkiem pracy z powodu wcześniejszych emerytur, obaw o zdrowie i bezpieczeństwo, dostępności opieki nad dziećmi i zamknięcia szkół. Jak wspomniano w rozdziale poświęconym bezrobociu (Rozdział 3 Bezrobocie), zmiany te spowodowały, że aktywność zawodowa utrzymuje się na poziomie niższym niż średnia historyczna. Pandemia utrudniła również przyszłym pracownikom zdobycie umiejętności zwiększających produktywność na rynku pracy. Im dłużej będzie się utrzymywać ta niekorzystna sytuacja, tym niższe będzie tempo wzrostu potencjalnego PKB.