Cel dydaktyczny
Po przeczytaniu tego podrozdziału będziesz w stanie:
- Wykorzystać wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych do obliczania stopy inflacji
- Wskazać możliwe błędy popełniane przy szacowaniu stopy inflacji, jak również przedstawić sposoby ich unikania
- Odróżniać takie miary inflacji, jak: wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych, wskaźnik cen dóbr produkcyjnych i deflator PKB
Najczęściej komentowaną miarą inflacji zarówno w USA, jak i w Polsce jest wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (WCD), Consumer Price Index (CPI). Statystycy z GUS obliczają ten parametr na podstawie badania cen towarów i usług konsumpcyjnych na rynku detalicznym, a także analizy budżetów gospodarstw domowych. Działanie to dostarcza danych o przeciętnych wydatkach na towary i usługi konsumpcyjne, które wykorzystywane są następnie do stworzenia systemu wag. (Kwota wydatków na żywność odniesiona do całości wydatków konsumentów pozwala stwierdzić, że udział wydatków na żywność stanowi np. 40% całości wydatków konsumentów). W ciągu ostatnich kilku lat statystycy amerykańscy zwrócili jednak uwagę na pewien subtelny problem. Zmiana całkowitego kosztu zakupu pewnego stałego koszyka (zestawu) dóbr i usług między dwoma punktami w czasie to nie do końca to samo, co zmiana kosztów utrzymania. Czym innym jest bowiem wydatkowanie środków na pewien stały koszyk dóbr i usług, a czym innym subiektywne poczucie zapewnienia sobie niezmiennego poziomu użyteczności lub inaczej mówiąc, satysfakcji związanej z konsumpcją dóbr i usług.
Aby zrozumieć tę różnicę, wyobraź sobie, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat koszt zakupu stałego koszyka dóbr wzrósł o 25%, podobnie jak twoje wynagrodzenie. Czy twój subiektywnie oceniany standard życia utrzymał się na stałym poziomie? To zależy od tego, czy w ciągu tych dziesięciu lat twój osobisty profil konsumpcji się zmienił, czy pozostał taki sam. Innymi słowy, czy twoje dochody były wydatkowane na dokładnie taki sam zestaw dóbr i usług, czy też nie. Jeśli koszyk zakupów uległ zmianie, to kalkulacja inflacji oparta na koszcie zakupu stałego zestawu dóbr może być błędną miarą zmiany twoich kosztów utrzymania. Pojawiają się tu dwie kwestie: efekt substytucji i efekt zmiany jakości i wprowadzania na rynek nowych produktów.
Gdy relatywna cena jakiegoś dobra wzrasta, konsumenci zazwyczaj ograniczają jego zakupy, poszukując substytutów. I odwrotnie, gdy relatywna cena danego dobra spada, ludzie będą skłonni zwiększyć wolumen jego zakupów. Konsekwencją takiego dość oczywistego sposobu postępowania jest tendencja do ograniczania konsumpcji dóbr relatywnie drożejących i zwiększania konsumpcji dóbr i usług, których relatywna cena maleje. Tym samym udział takich produktów powinien odpowiednio maleć i rosnąć w koszyku wydatków konsumentów wykorzystywanym do obliczania stopy inflacji. Rozważmy np. wzrost ceny brzoskwiń o 20 zł za kilogram (przyjmijmy, że oznacza to wzrost ceny o 150%, podczas gdy inne owoce zdrożały przeciętnie tylko o 5%; takie zjawisko ekonomiści określają właśnie jako względną zmianę cen). Gdyby konsumenci bardzo niechętnie rezygnowali z zakupu brzoskwiń (popyt na te owoce był nieelastyczny), to efektem byłby duży wzrost cen żywności dla konsumentów. Możliwe jednak, że zdecydowanej większości ludzi jest całkowicie obojętne, czy jedzą brzoskwinie, czy też jabłka lub śliwki. Jeśli ceny brzoskwiń wzrosną, konsumenci bez poczucia utraty użyteczności przerzucą wydatki na inne owoce, a średnia cena żywności zmieni się tylko nieznacznie lub nie zmieni się wcale. Stały i niezmienny koszyk dóbr zakłada, że niezależnie od zmian cen konsumenci są skazani na kupowanie dokładnie tych samych dóbr w dokładnie tej samej ilości lub liczbie, co nie jest założeniem realistycznym. Tak więc zlekceważenie efektu substytucji (ang. substitution bias) skutkuje wzrostem kosztu nabycia stałego w czasie koszyka dóbr i oznacza zawyżanie kosztów życia konsumenta, ponieważ nie bierze pod uwagę tego, że większość ludzi będzie ograniczać konsumpcję dóbr, których relatywne ceny wzrosły, na korzyść tych, które podrożały nieznacznie lub ich cena w ogóle się nie zmieniła.
Drugą komplikacją związaną z przyjęciem założenia o stałości konstrukcji koszyka dóbr i usług wykorzystywanego do obliczania stopy inflacji jest sposób, w jaki zostanie uwzględniona poprawa jakości kupowanych dóbr lub wprowadzenie na rynek nowych produktów służących zaspokajaniu potrzeb konsumentów. Zastanówmy się przykładowo, jak potraktować jednoczesną zmianę składu standardowego opakowania płatków zbożowych (teraz zawierają one, powiedzmy, 12 witamin i innych mikroelementów) i podwyżkę jego ceny o 5%. Nie można uznać tej podwyżki wyłącznie za efekt inflacji, bo jakość płatków poprawiła się (lub przynajmniej zmieniła). Najlepiej byłoby, gdyby udało się zdezagregować tę podwyżkę i ocenić, jaka część wzrostu ceny wynika z poprawy jakości, a jaka jest po prostu wynikiem zwiększenia ceny przez producenta. Statystycy z GUS odpowiedzialni za obliczanie stopy inflacji muszą radzić sobie z taki wyzwaniami, polegającymi na uwzględnianiu zmian jakości dóbr i usług wchodzących w skład koszyka inflacyjnego.
Sięgnij po więcej
Odwiedź tę stronę, aby zobaczyć ceny samochodów Forda w latach 1909–1917. Zwróć uwagę, jak kwoty te mają się do cen sprzedaży współczesnych modeli.
O nowym produkcie możemy myśleć jako o wyjątkowym polepszeniu jakości – od czegoś, co nie istniało do czegoś, co jest. Jednak koszyk dóbr zdefiniowany w przeszłości z oczywistych względów nie może zawierać w swoim składzie dóbr, o których 10 czy 15 lat temu konsumenci nie mieli nawet pojęcia. Koszyk dóbr i usług służący jako podstawa do obliczania wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych jest oczywiście rewidowany i aktualizowany z biegiem czasu, więc nowe produkty są do niego stopniowo włączane. Jednak proces ten zajmuje określoną liczbę lat. Na przykład klimatyzatory dla odbiorców indywidualnych były dość powszechnie dostępne w USA na początku lat 50. ub. wieku, ale do koszyka inflacyjnego trafiły dopiero w 1964 r. Magnetowidy i komputery osobiste były dostępne już pod koniec lat 70. i powszechnie sprzedawane na początku lat 80. XX w., ale nie weszły w skład koszyka dóbr aż do roku 1987. Do 1996 r. w Stanach Zjednoczonych było już ponad 40 mln abonentów telefonów komórkowych, a mimo to komórki wciąż nie trafiły do koszyka inflacyjnego. Na rynku ciągle pojawiają się przełomowe produkty (smartfony, konsole do gier, opaski mierzące aktywność sportową), ale konstrukcja koszyka będącego podstawą obliczania wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych zmienia się ze znacznym opóźnieniem w stosunku do ich debiutu rynkowego.
Pojawienie się na rynku nowych produktów generuje problemy dla dokładnego pomiaru inflacji. Decyzja o zakupie innowacyjnych dóbr i usług jest konsekwencją oceny ich użyteczności. Jednostka pieniężna (złoty lub dolar) wydana na nowy produkt zazwyczaj dostarcza wyższej użyteczności niż ta sama jednostka, która została przeznaczona na zakupu dóbr z długą historią sprzedaży. W momencie rynkowego debiutu smartfony były znacznie droższe niż dotychczasowe modele telefonów komórkowych, jednak oferowały też nieporównywalny zakres funkcji i de facto zastępowały nie tylko telefon, ale też odtwarzacz muzyki, aparat fotograficzny i do pewnego stopnia przenośną konsolę do gier. Jeśli mierzymy tempo wzrostu cen, wykorzystując koszyk, w skład którego nie wchodzą nowe produkty, to ignorujemy zmianę kosztów utrzymania niezmiennego standardu życia lub inaczej użyteczności. Ponadto cena nowego dobra jest zwykle wyższa w momencie wprowadzania go na rynek, a następnie spada z czasem. Jeżeli nowy produkt zostanie ujęty w koszyku inflacyjnym po kilku latach od rynkowego debiutu, to do tego czasu jego cena będzie już niższa, a miara inflacji, którą zastosujemy, całkowicie pominie ten spadek cen, zawyżając stopę inflacji w analizowanym okresie. Biorąc pod uwagę te argumenty, zlekceważenie kwestii poprawy jakości i wprowadzania na rynek nowych dóbr (ang. quality/new goods bias) oznacza, że pomiar inflacji zawyża koszty utrzymania stałego standardu życia konsumentów, ponieważ pomija fakt, iż nowe lub ulepszone produkty w stały sposób ów standard podnoszą. Poniższa Ramka W jaki sposób polscy statystycy tworzą wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych? jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto chce się dowiedzieć, w jaki sposób w Polsce konstruowany i obliczany jest wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych.
Poznaj szczegóły
W jaki sposób polscy statystycy tworzą wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych?
Wskaźnik cen konstruowany jest w oparciu o wiele założeń. Niezbędne są tu dwa źródła danych: będące podstawą budowy systemów wag wydatki gospodarstw domowych na zakup towarów i usług konsumpcyjnych, które pochodzą z badania budżetów gospodarstw domowych, oraz poziomy cen towarów i usług konsumpcyjnych notowane przez ankieterów urzędów statystycznych bezpośrednio w punktach sprzedaży detalicznej, zbierane przez Internet lub pozyskiwane bezpośrednio od przedsiębiorstw (np. sieci handlowych), z ich systemów informatycznych.
Analiza cen prowadzona jest aktualnie w 207 tzw. rejonach badania na terenie kraju, a ich lista podlega corocznej weryfikacji. Rejonem badania jest miasto lub, w przypadku dużych ośrodków, jego część. Na przykład Warszawa podzielona jest na sześć rejonów, a Łódź na dwa. Liczba miast, w których są prowadzone notowania cen, wynosi 194. We wszystkich rejonach badania ustala się ujednoliconą listę reprezentantów produktów i nie ulega ona zmianie przez cały rok badania. Lista zawiera dwa rodzaje reprezentantów: produkty opisane bardzo dokładnie, z podaniem konkretnych parametrów ściśle określających ich cechy, jak również artykuły stanowiące wąskie grupy asortymentowe, reprezentujące ubiory, bieliznę, obuwie itp.
Reprezentantami objętymi badaniem cen detalicznych są towary nabywane często, np.: pieczywo, mięso, mleko, sery, warzywa, owoce, gazety, środki do mycia, prania i czyszczenia, oraz dobra trwałego użytkowania, kupowane rzadziej, w tym m.in.: meble, sprzęt gospodarstwa domowego, sprzęt radiowo-telewizyjny i komputerowy. Badanie cen uwzględnia opłaty ponoszone przez gospodarstwa domowe systematycznie, np. związane z użytkowaniem mieszkania, korzystaniem z nośników energii, komunikacji miejskiej, a także obejmuje usługi kupowane rzadziej, np. turystyczne, w zakresie konserwacji i remontu mieszkania i inne. Lista reprezentantów wykorzystywana do obliczenia wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych uwzględnia wyłącznie towary i usługi konsumpcyjne. Wskaźnik cen konsumpcyjnych nie obejmuje (i nigdy nie obejmował) towarów i usług niekonsumpcyjnych, lokomotyw, szyn itp.
Głównym źródłem danych o rozchodach (wydatkach) każdego badanego gospodarstwa domowego, które to dane są wykorzystywane do opracowania systemu wag, jest prowadzona przez nie „książeczka budżetowa” (w każdym miesiącu badanych jest ok. 3,1 tys. gospodarstw domowych) w formie papierowej lub elektronicznej przez miesiąc oraz papierowe paragony dostarczane ankieterowi przez gospodarstwa domowe prowadzące książeczkę. Książeczkę budżetową w formie papierowej wypełnia ok. 40% badanych gospodarstw domowych, w formie elektronicznej ok. 2%, zaś ok. 58% gospodarstw przekazuje informacje o swoich wydatkach na konkretne towary i usługi konsumpcyjne w postaci paragonów. Dodatkowym źródłem jest kwestionariusz „Karta statystyczna gospodarstwa domowego” (ujmuje wydatki związane z użytkowaniem mieszkania lub domu). Statystycy dzielą wydatki konsumpcyjne na 13 głównych grup (widocznych poniżej). Koszyk dóbr w CPI składa się ostatecznie z ok. 1,5 tys. produktów.
(Źródło: https://stat.gov.pl/dla-mediow/komunikaty-prasowe/wskaznik-cen-towarow-i-uslug-konsumpcyjnych-pot-inflacja,100,1.html).
Trzynaście głównych kategorii we wskaźniku cen towarów i usług konsumpcyjnych. Dysponując danymi na temat cen towarów i usług konsumpcyjnych oraz struktury wydatków gospodarstw domowych, statystycy obliczają wskaźnik ilustrujący tempo zmian poziomu cen wszystkich dóbr i usług, na które przeciętne gospodarstwo domowe wydaje swoje dochody.
Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) a inflacja bazowa
Wyobraź sobie, że podróżujesz w interesach po kraju (rozwożąc towar lub przeprowadzając szkolenia w oddziałach terenowych). Prawdopodobnie ważne byłyby wówczas dla ciebie takie kwestie, jak ceny dostępnych w trasie posiłków i noclegów. Jednak szef twojej firmy może mieć inne priorytety. Zależy mu przede wszystkim na tym, abyś dotarł punktualnie w każde miejsce, które masz odwiedzić, w mniejszym stopniu zaś interesuje się tym, co jesz i gdzie nocujesz, o ile nie przekroczysz limitu wydatków, czyli tzw. diet. Innymi słowy, twój szef zwracałby uwagę na wyniki przedsiębiorstwa, jednocześnie ignorując elementy, które wprawdzie są ważne dla ciebie, ale dla wyniku finansowego firmy nieistotne.
W pewnym sensie z podobną sytuacją mamy do czynienia w odniesieniu do miar inflacji. Jak już wiemy, wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych mierzy zmiany cen artykułów kupowanych przez gospodarstwa domowe. Ceny te mogą jednak podlegać daleko idącym zmianom, m.in. na skutek wahań sezonowych. Aby łatwiej sprawdzić, co się dzieje z inflacją, i tym samym oczyścić ją z wpływu czynników sezonowych, ekonomiści obliczają wskaźnik inflacji bazowej (ang. core inflation index), wyłączając z CPI ceny tych dóbr i usług, które zmieniają się sezonowo lub takie, które znajdują się pod silnym wpływem czynników globalnych.
Przykładami towarów, których nie uwzględnia się przy obliczaniu inflacji bazowej, są energia i żywność, ponieważ ich ceny mogą zmieniać się ze względu na czynniki sezonowe lub zdarzenia na świecie, które są poza kontrolą zmiennych krajowych. W Polsce ceny warzyw i owoców znacznie maleją w czerwcu, lipcu i sierpniu, co jest związane z okresem wegetacji roślin w naszym kraju. Dodajmy do tego obrazu gwałtowne zmiany (niestety najczęściej podwyżki) cen ropy naftowej i gazu na giełdach światowych spowodowane sytuacją międzynarodową lub wojnami, kryzysami i klęskami żywiołowymi w państwach będących największymi eksporterami tych surowców. W takim przypadku CPI zarejestrowałoby zmianę związaną z kosztami utrzymania dla gospodarstw domowych, ale wskaźnik inflacji bazowej pozostałby bez zmian. Z uwagi na to, że zmiany inflacji pociągają za sobą decyzje banków centralnych o wysokości stóp procentowych, istotne jest, aby odróżnić zdarzenia lokalne, na które polityka banku centralnego ma wpływ, od tych, które są wobec takich decyzji autonomiczne.
Były przewodniczący Banku Rezerwy Federalnej (czyli amerykańskiego banku centralnego) Ben Bernanke w 1999 r. powiedział o wskaźniku inflacji bazowej, że „stanowi on lepszą wskazówkę dla polityki monetarnej niż inne instrumenty, ponieważ mierzy długookresowe trendy w zakresie inflacji, a nie przejściowe szoki wpływające na chwilową zmianę cen”. Bernanke zauważył również, że inflacja bazowa pomaga zrozumieć, dlaczego Rezerwa Federalna nie musi reagować na każde zdarzenie w gospodarce mające wpływ na wysokość inflacji, ponieważ niektóre zmiany cen są przejściowe i nie wynikają ze strukturalnych trendów w gospodarce.
Podsumowując, zarówno wskaźnik towarów i usług konsumpcyjnych, jak i wskaźnik inflacji bazowej są ważne, ale służą potrzebom różnych odbiorców. CPI pomaga gospodarstwom domowym obserwować zmianę kosztu nabycia pewnego koszyka dóbr i usług w kolejnych miesiącach, podczas gdy wskaźnik inflacji bazowej jest instrumentem, na podstawie którego dokonywane są ważne zmiany w polityce monetarnej każdego kraju.
Praktyczne sposoby ograniczenia negatywnych skutków efektu substytucji i poprawy jakości dóbr dla obliczania stopy inflacji
Do końca XX w. w Stanach Zjednoczonych próbowano na różne sposoby poradzić sobie z efektem substytucji dóbr, posługując się dość złożonymi obliczeniami. Starano się również zwiększyć częstotliwość zmian koszyka inflacyjnego, tak aby szybciej włączać do niego nowe i ulepszone towary. Dla niektórych produktów przeprowadzano badania, próbując w jakiś obiektywny sposób zmierzyć poprawę ich jakości. Na przykład dla komputerów takie badanie może próbować zmierzyć zmiany szybkości procesora, dostępnej pamięci, przekątnej monitora i innych cech produktu, a następnie obliczyć komponent zmiany ceny wynikający ze zmiany cech produktu. Jednak te korekty z samej swej natury były niedoskonałe, a konkretny sposób ich przeprowadzania stanowił często źródło kontrowersji wśród ekonomistów.
Wraz z początkiem XXI w. próby te zostały znacznie ograniczone. Od tego momentu amerykańskie CPI prawdopodobnie zawyża prawdziwy odczyt inflacji, ale w zgodnej opinii ekonomistów o wartość nie większą niż ok. 0,5% rocznie. W czasie jednego lub kilku lat nie jest to dużo. W ciągu dekady lub dwóch nawet 0,5 punktu procentowego różnicy w ciągu roku przekłada się na znaczne różnice.
Podczas mierzenia inflacji (i innych zjawisk ekonomicznych) pojawia się potrzeba zawarcia kompromisu między prostotą a interpretacją. Jeśli obliczamy stopę inflacji za pomocą koszyka dóbr, który jest stały i niezmienny, wtedy sam proces jest łatwy i zrozumiały nawet dla laików. Pojawią się jednak problemy związane z pomijaniem substytucji dóbr, zmianą ich jakości oraz wprowadzaniem na rynek nowych produktów. Z drugiej strony, jeśli będziemy chcieli uwzględnić wszystkie czynniki wpływające na percepcję standardu życia gospodarstw domowych i ich możliwą do uzyskania w drodze zakupów użyteczność, proces szacowania stopy inflacji znacznie się skomplikuje.
Dodatkowe miary inflacji: wskaźnik cen dóbr produkcyjnych (PPI) i deflator PKB
Koszyk dóbr, na którym opiera się CPI, reprezentuje przeciętną hipotetyczną konsumpcję gospodarstwa domowego w danym kraju, co oznacza, że nie oddaje on dokładnie osobistych doświadczeń każdego człowieka. Jeśli celem jest obliczenie średniego poziomu inflacji, takie podejście sprawdza się doskonale. Co jednak, jeśli interesuje nas inflacja odczuwana przez pewną grupę, np. osoby starsze, ubogie, gospodarstwa domowe z jedną osobą dorosłą lub przedstawicieli mniejszości etnicznych? W takich sytuacjach indeks cen oparty na sile nabywczej przeciętnego konsumenta nie jest zapewne miarą optymalną.
Problem ten ma proste rozwiązanie. Jeśli CPI nie służy dobrze określonemu celowi, należy wymyślić inną miarę, w oparciu o koszyk dóbr odpowiedni dla interesującej nas grupy. GUS szacuje np. udział wydatków na przedstawione wyżej kategorie produktów oddzielnie dla gospodarstw domowych pracowników, rolników, osób pracujących na własny rachunek (przedsiębiorców), a także emerytów i rencistów. O ile udział wydatków na kategorię „zdrowie” wynosi w Polsce przeciętnie 5,6%, to w gospodarstwach domowych rolników jest to tylko 4,1%, zaś w grupie emerytów aż 8,7%. Przedsiębiorcy wydają z kolei 6,1% całości swoich wydatków na kategorię „restauracje i hotele”, tymczasem emeryci tylko 2,6% (średnia to 4,1%).
Można też obliczać wskaźniki inflacji, które nie bazują na koszykach dóbr konsumpcyjnych. Na przykład wskaźnik cen dóbr produkcyjnych (ang. Producers Price Index (PPI)) jest skonstruowany w oparciu o ceny płacone za dobra i usługi stanowiące nakłady w procesie produkcyjnym (to w tym wskaźniku uwzględnianie są ceny lokomotyw, szyn, stężonego kwasu siarkowego, prętów stalowych, blachy walcowanej itd.). Możemy go podzielić na wskaźniki cen dla różnych gałęzi przemysłu, towarów i etapów przetwarzania (wyroby gotowe, półprodukty lub surowce na potrzeby dalszej produkcji). Deflator PKB (ang. GDP deflator) to z kolei wskaźnik cen, który zawiera wszystkie składniki PKB (czyli konsumpcję powiększoną o inwestycje, wydatki rządu na zakup dóbr i usług oraz eksport pomniejszony o import). W przeciwieństwie do CPI deflator nie opiera się na stałym koszyku dóbr, ale niesie ze sobą informację, ile wart byłby PKB w danym roku, gdyby przeliczyć go po cenach z arbitralnie wybranego roku bazowego.
Jakie jest zatem najlepsze narzędzie służące do pomiaru dynamiki wzrostu cen? Najdokładniejszą (choć nie zawsze optymalną) miarą inflacji jest deflator PKB, ponieważ opiera się on na cenach wszystkich wyprodukowanych w danej gospodarce dóbr i usług. Nie jest to jednak dobry miernik kosztów utrzymania gospodarstw domowych, bo zawiera ceny wielu produktów, których zwykli ludzie nie kupują. Jeśli ktoś chciałby uzyskać najbardziej dokładny pomiar inflacji odczuwanej przez gospodarstwa domowe, powinien użyć wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych, ponieważ obejmuje on tylko ceny artykułów kupowanych przez zwykłych ludzi. Dlatego ekonomiści czasami odnoszą się do CPI jako do wskaźnika kosztów utrzymania. Amerykańskie Bureau of Labor Statistics na swojej stronie internetowej podkreśla, że: „wskazanie «najlepszej» miary inflacji jest zawsze uzależnione od sposobu, w jaki chcemy wykorzystać pozyskane dane”.